niedziela, 12 lutego 2012

Wszystko na sprzedaż - refleksje po śmierci Whitney Houston

Śmierć kolejnej gwiazdy, którą można uznać za ikonę kultury obecnych czasów skłoniła naszą redakcję do pewnych refleksji. I nie chodzi nam tu jednak o rozmyślania na temat kruchości ludzkiego życia, ale o typową dla naszego społeczeństwa reakcję na tą informację. 

Kiedy na chwilę po przebudzeniu doszła do nas wiadomość, że Whitney Houston nie żyje baliśmy się otworzyć fejsbuka. Co prawda niezliczona liczba statusów o treści „R.I.P” i rosnąca w zastraszającym tempie liczba fanów na fan page’u wokalistki w żadnym stopniu nas nie zaskoczyła. Można powiedzieć, że bardziej zdziwiłby nas fakt, gdyby tak właśnie się nie stało. Bo to przecież dzisiaj tak naturalne, że kiedy dowiadujemy się o śmierci znanej osoby należy od razu pozostawić na swoim profilu internetowy znaczek [*] zwany również wirtualnym zniczem, żeby pokazać jak bardzo identyfikujemy się z resztą społeczeństwa i jak głęboki odczuwamy ból po stracie tak wielkiego artysty. Choć w rzeczywistości połowa osób, które dziś ogarnia wirtualna rozpacz jeszcze wczoraj nie potrafiłaby wymienić chociaż pięciu utworów Houston, a przynajmniej kilku „cierpiących” umieściło nie tak dawno w sieci kąśliwy komentarz na temat tej „czarnej ćpunki”. Oczywiście anonimowo.

Poziom irytacji redakcji wzmaga się, kiedy czytamy komentarze na portalu „Pudelek”. W niezbyt rozwiniętych wypowiedziach internautów można dostrzec, że po mimo braku oficjalnych informacji na ten temat, oni już doskonale znają przyczynę śmierci wokalistki. I chociaż agresja i jad obecne w ich słowach nie są na miejscu to ich zachowanie właściwie nie jest dla nas mniej zrozumiałe niż nagła zmiana frontu tych, którzy do niedawna wypowiadali się o zmarłej artystce źle, a dziś płaczą głośniej niż jej prawdziwi fani. Oczywiście wirtualnie. 

Nie chcemy tutaj negować wielkości pani Houston ani uderzać w tych, którzy naprawdę kochali tę kobietę, bo i my doskonale znamy jej najpiękniejsze utwory takie jak „I will always love you” czy „I wanna dance with somebody”, a odejście osoby o tak wielkim talencie zawsze w jakiś sposób szokuje i ciężko uwierzyć w prawdziwość tej informacji. Jednak nie zamierzamy informować o naszym „ogromnym żalu” całej populacji, tylko dlatego, że „wszyscy to robią i tak wypada”. Oczywiście doceniamy wielkość Whitney, ale w rzeczywistości nie znaliśmy nawet jej dyskografii czy życiorysu, więc nie chcemy nazywać się wielkimi fanami, co dziś zrobiła co druga osoba. 
Redakcji ciężko jest zrozumieć fakt, że dzisiaj już nawet śmierć artysty stała się częścią komercyjnego show i to właśnie ona przynosi mu największą popularność i sprawia, że jego wizerunek najlepiej się sprzedaje. Wystarczy sobie przypomnieć kilka przypadków z ostatnich lat. „Parnassus” reklamowany jako ostatni film z udziałem Heatha Ledgera w ten sposób przyciągnął tłumy do kin, wznowione wydanie biografii Michaela Jacksona sprzedało się w naprawdę dużym nakładzie, choć za jego życia ciężko było dostać ją w księgarniach. Nie wspominając o wszechobecnych gadżetach z Janem Pawłem II czy książkach o małżeństwie Kaczyńskich.

Wygląda na to, że dzisiaj już nie tylko życie, ale i śmierć osób medialnych jest na sprzedaż. A jaka jest wasza opinia na ten temat ?

4 komentarze:

  1. w dupach im się poprzewracało od tej medialnej papki -może mało wyszukany jest to komentarz, ale moim zdaniem świetnie pasuje do tak prymitywnego poziomu, na którym znajdują się - zwłaszcza - polscy internauci

    OdpowiedzUsuń
  2. redakcja przesyła wiele ciepła autorowi tego komentarza!<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewątpliwie smutny jest fakt, że artysta umiera, a zwłaszcza artysta przez duże A, jak to się czasami kolokwialnie mówi. Nie można odmówić pani Houston talentu, który został już pogrzebany, niestety. Jest to strata dla światowej muzyki, a jednocześnie kolejna przestroga. Może nie tylko dla "gwiazd", co innych, wśród których artyści często czują się wyobcowani. Nazywamy to "samotnością wśród ludzi". Ale czego można oczekiwać od społeczeństwa, któremu podobają się reklamy Netii - Telewizja osobista, oraz obrazki na których widnieją już do znudzenia powtarzane slogany. Ile można smarować dżemorem, nalewać modżajto i nakurwiać salta? Jeżeli kogoś ciągle to śmieszy to chyba jest bardzo płytkim intelektualnie człowiekiem. Nie dziwota więc, że czyjaś śmierć zmienia się w szopkę na której zarabiają koncerny. Jakie społeczeństwo, taka reakcja.

    BBJ.

    OdpowiedzUsuń
  4. widzę tutaj wyraźnie nawiązania do naszych rozmów! dzisiaj wszystko jest na sprzedaż. ale to akurat dośc smutny fakt.

    OdpowiedzUsuń