środa, 25 lipca 2012

Z OSTATNIEJ CHWILI!

Tak jak zapowiadaliśmy już na początku, nasz STYL MAG przestał być blogiem, a dojrzał do tego, żeby stać się samodzielnym portalem. To zmusiło nas do zmiany nazwy, bo jeśli nie chcemy wydawać magazynu, człon MAG traci w tym przypadku zastosowanie. Dlatego też skoro zostaliśmy bez magu, mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby dodatkowo pozbyć się stylu.
Serdecznie zapraszamy na nasz nowy portal:
www.bezstylu.com
gdzie będzie jeszcze więcej, lepiej, częściej i właściwie to postaramy się o to, żeby było regularnie. Jeśli komuś odpowiada taka forma prowadzenia portalu jak robi to nasza Redakcja zapraszamy do odwiedzania witryny i zapraszamy do współpracy.
W tym celu kontaktujemy się z redakcją na maila:
redakcja.bezstylu@gmail.com
Jeśli robisz coś fajnego, co można opisać, jesteś naszym znajomym albo uważasz, że warto cię zaangażować, bo jak do tej pory Pudelek odrzucił wszystkie twoje donosy i nie wiesz co z nimi zrobić? Wyślij je nam. My będziemy wiedzieć.

niedziela, 15 lipca 2012

Z ostatniej chwili: Pierwsze urodziny Madzi z Sosnowca

Dziś media obiegła jakże ważna dla rozwoju naszego kraju i jego mieszkańców wiadomość, że mała Madzia obchodziłaby właśnie swoje pierwsze urodziny. Tutaj poproszę o minutę ciszy. W końcu jej śmierć to największa tragedia od czasów Smoleńska, a nikt nie kocha katastrof tak jak Polacy. Uczyńmy z tego dnia święto narodowe! Będziemy pić wódkę z Biedronki, chodzić do kościoła, a przed pałacem prezydenckim postawimy pomnik dzieciaka. Ktoś napisze jej biografię, ktoś wypuści serię koszulek z jej wizerunkiem, a jeszcze ktoś inny stworzy linię ‘śliskich kocyków’. Bo przecież cały szum wokół tej sprawy, jaki ma miejsce teraz to za mało.
Madzia dziś skończyłaby roczek. Wiecie co to oznacza? Cała afera, która rozpoczęła się od zaginięcia ‘półrocznej dziewczynki z Sosnowca’ trwa już 6 miesięcy. To idealny moment, żeby powiedzieć „stop” i przenieść tą historię z pierwszych stron gazet do działu tych mniej istotnych. Powiedzmy sobie szczerze, w każdym innym kraju nowe wzmianki dotyczące takiej sprawy ukazywałyby się raczej na pasku na dole ekranu, a nie były przedstawiane jako ‘gwóźdź programu’. Redakcja nie ogląda telewizji, nie czyta bulwarowej prasy, a i tak ciągle dowiadujemy się, że Katarzyna W. zmieniła fryzurę, rzuciła Bartka, wróciła do niego, ponownie rzuciła, jeszcze raz zmieniła fryzurę, zaczęła tańczyć na rurze i tak w kółko. Mamy dość. Jakby kogokolwiek to interesowało. W tym problem, że właśnie interesuje. Nawet w tej chwili, grupa kobiet w podeszłym wieku przeglądając „Gazetę Polską” modli się do Ojca Rydzyka o pokój duszy dla Madzi i głośno przeklina ‘tę kurwę bez serca’. Niestety nie tylko media i członkinie kółek różańcowych, ale tak naprawdę pół Polski śledzi z wypiekami na twarzy każdy kolejny odcinek tego kiepskiego reality show.  To przygnębiające. Jeszcze dodajmy żałosną postać super hero Rutkowskiego i już mamy telenowelę.
Jest winny, czeka na wyrok. Koniec. Niestety u nas tak to nie działa. Musi być jeszcze epilog. I aneks do epilogu. Gdybyśmy z każdej historii o morderstwie czy zaginięciu robili aż taką aferę Polska w końcu zmieniłaby nazwę na Fatum, a w godle stanąłby krzyż. O ile lepiej by było, jeśli Waśniewska oddałaby Madzię do adopcji. Przecież i tak nie chciała tego dziecka. Ale czym wtedy żywiłyby się media skoro Smoleńsk się już przejadł?  Miejmy nadzieję, że ta pożywka skończy im się zanim zdążymy znaleźć w Empiku książkę „Wspomnienia z celi”. Wtedy naprawdę trafiłby mnie szlag.

wtorek, 10 lipca 2012

Wyobraź sobie dzień w którym budzisz się i uświadamiasz sobie, że nie masz żadnego talentu...

Może gdybym parę lat temu wiedziała to co wiem teraz, dziś miałabym własne atelier i mieszkanie w Paryżu, a tak mam bezsensownie stracone dwa lata niepotrzebnych studiów i poczucie, że jestem na początku pewnej drogi. W miejscu w którym powinnam być już dawno. Choć może wtedy nie wiedziałabym, że muszę w końcu przestać używać słowa ‘gdybym’ i traktować swoje marzenia jako plan do realizacji, a nie tylko puste fantazje, które być może się kiedyś spełnią. Dzisiaj z pełną świadomością mogę powiedzieć wszystkim, którzy myślą tak jak ja dawniej: ‘twoje mrzonki nie spełnią się nigdy’. Brzmi przerażająco? Moje nieco młodsze ‘ja’ właśnie zwinęło się w kłębek i stwierdziło, że życie jest bez sensu. Może nie jest aż tak źle. Jednak warto mieć tę świadomość, że  nie spełnią się, jeżeli nie zaczniesz brać życia tak jak facet pracujący w korpo, po godzinach bierze dziwkę w tanim burdelu. Ostro i bez pieszczot. 
Wyobraź sobie dzień w którym budzisz się i uświadamiasz sobie, że nie masz żadnego talentu, a przynajmniej takiego którym fajnie jest się pochwalić. Tak było ze mną. Nie umiem śpiewać, rysować też za bardzo nie potrafię, gotowanie nie wychodzi mi najlepiej, a marzenia o zakupie Fendera stawały się coraz bardziej odległe z każdym razem, kiedy sięgałam po gitarę, aż w końcu odeszły w niepamięć. Osób takich jak ja jest wiele. Zwykle nie mamy szans, żeby dostać się na ASP czy do szkoły filmowej, a często właśnie to zmniejsza nasze szanse na zrobienie wymarzonych karier. W każdym razie wydaje się nam, że jest to główny powód, choć akurat taki sposób myślenia niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. 
 Był czas, że chciałam projektować. Być jak Stella MacCartney czy John Galliano. Bałam się mówić o tych planach, a kiedy już się odważyłam słyszałam raczej ‘zejdź na ziemię, to zamknięty świat, nigdy się tam nie dostaniesz’ niż ‘słuchaj, zrób to, będę Cię wspierać’. Dzisiaj wiem, że trzeba wierzyć tym drugim, a tych pierwszych nie słuchać. Bo co może powiedzieć Ci o Egipcie ktoś kto nigdy tam nie był, nawet jeżeli przeglądał katalog Itaki. Wtedy jednak tego nie wiedziałam i straciłam do tego serce. 
To właśnie opinia społeczeństwa najczęściej sprawia, że rezygnujemy z pasji, bo nie wystarcza nam, że coś kochamy skoro nie jesteśmy dostatecznie dobrzy. To przykre, ale dzisiaj coraz mniej młodych osób chce robić coś dla siebie, a na dodatek szydzi z innych, kiedy sami chcą coś zrobić. Anonimowi specjaliści od wszystkiego wolą siedzieć na kwejku, szpileczkach i demotywatorach niż realizować się w życiu. Jak tak dalej pójdzie to wkrótce mentalnie będziemy starsi od swoich dziadków. Ludzie, zróbmy coś żeby tego uniknąć! W końcu tak naprawdę nikt nie rodzi się bez jakiś szczególnych umiejętności. Musimy je tylko odkryć i ważne, żeby zrobić to w odpowiednim czasie.
Nie znoszę, kiedy ludzie podczas rozmów o sporcie, muzyce czy filmie nawiązują jedynie do pieniędzy, jakie zarabiają zawodnicy czy artyści. Kiedy słyszę, że „ten podpisał kontrakt na taką dużą kwotę, a tamci kupili dom, ale to jaki dom” to jasny szlag mnie trafia. Fakt, że każdemu zależy, żeby to honorarium było, bo przecież z czegoś trzeba się utrzymać, a skoro może robić to co kocha i brać za to wynagrodzenie to byłby kompletnym frajerem, gdyby tego nie robił. Prawda jest taka, że gdyby chodziło tylko o pieniądze zostałby raczej deweloperem niż aktorem czy piłkarzem. Boli mnie to, że nasze społeczeństwo znudzone programami typu ‘talent show’ woli teraz opcję ‘pokaż mi swoją matkę’ niż ‘zrób coś ze swoim życiem’. Bo wciąż panuje zaściankowa moda na myślenie, że nie osiągniesz nic bez znajomości, wymiarów 90-60-90 i bogatego tatusia. Szkoda tylko, że dziś jako osiągnięcie liczy się raczej prezentowanie opalenizny z solarium podczas podawania wody w programie Wojewódzkiego niż wydanie tomiku wierszy choćby w niewielkim nakładzie. Bo talent dziś liczy się tylko wtedy, kiedy można go dobrze sprzedać.
Pojęcie sławy też jest w dzisiejszych czasach źle odbierane, choćby dlatego, że na przestrzeni lat zmienił się nieco wydźwięk tego słowa. Dzisiaj popularność kojarzy się raczej z celebrytką, która pokazuje cycki na okładce ‘Gali’ niż z młodym literatem, który pokazuje się na spotkaniach autorskich. Bo każdy przecież wie kim jest Doda, a mało kto kim jest Michał Zygmunt.
Jest coraz gorzej, więc ucieczka w pasję i rozwijanie siebie jest teraz najlepszym wyjściem. Niezależnie czy jeździsz na desce, piszesz poezję czy jesteś dj-em nigdy nie przestawaj tego robić. Jeśli myślisz, że nie masz talentu, nie jesteś jedyny. Może tak jak ja trafisz na odpowiednich ludzi, którzy Ci pomogą. Gdyby współredaktor naczelna nie przyszła do mnie mówiąc „zakładamy portal” nigdy nie pomyślałabym, że tak polubię pisanie, a raczej przelewanie na papier swoich irracjonalnych przemyśleń. Teraz wiem, że chcę próbować różnych rzeczy. Może kiedyś zbuduję rzeźbę albo wypuszczę własną linię butów. Nikt nie wie do czego może mieć talent póki tego nie spróbuje. Jeżeli już umiem mówić o swoich marzeniach i mam przy sobie ludzi, którzy powiedzą ‘zróbmy to razem’ nawet, kiedy zapragnę wysadzić się z armaty to wiem, że mogę wszystko.
Być może ktoś powie, że uświadomiłam sobie to zbyt późno, ale czy lepiej by było gdybym chciała zostawić wszystko tak jak jest? Do cholery, mamy tylko jedno życie, a ono wcale nie kończy się kiedy przekroczymy jakąś granicę wieku. Przecież to tylko liczby. Tak więc z poczuciem, że długa jeszcze droga przede mną rozpoczynam tworzenie listy 100 rzeczy, które zamierzam zrobić przed śmiercią. Zaczynając od tych niewielkich jak na przykład ‘nauczyć się piec brownie’, aż po te o których nie będę tutaj pisać. Mam nadzieję, że wypełnię punkty jak najszybciej, co nie oznacza, że spieszno mi umierać. Po prostu chcę zacząć nową listę. Wam radzę to samo.


sobota, 7 lipca 2012

Dlaczego kochamy złych chłopców? ironicznych i złośliwych


                Gdybym urodziła się trochę później, ominęłaby mnie fascynacja „Seksem w wielkim mieście”, ale urodziłam się w chwili idealnej i zamiast zachwycać się Judith Butler, chcę być jak Carrie Bradshaw. No, może bez butów z noskiem i kolorowych torebek tak charakterystycznych dla lat dziewięćdziesiątych, ale z pracą w Vogue, niezależnością i pewnością siebie. No dobra, dajcie mi pracę w Vogue, a na pewno zostanę singielką idealną. W sumie to może nie do końca tak jak Carrie, bo przecież jej przytrafił się Mr. Big, który był fajny, kupił apartament z wielką garderobą i w ogóle. Ale Big to facet, który przytuli, kupi nowe buty, otworzy drzwi, a wieczorem chętnie obejrzy stary film. Większość dziewczyn i kilku chłopców powie, że to facet idealny. Pewnie, że tak. Ale (żeby nie generalizować) niech każdy, kto jest w związku z mężczyzną, przyzna się, czy nie marzy czasem o złym chłopcu. Dla mnie źli chłopcy są jak dla Pjusa pastelowe bloki (nawiązania do popkultury i kultury alternatywnej, czyli kolejno seriale i hip hop).
Wszystko jest dobrze, dopóki nie spotka się na swojej drodze faceta, który nie jest odpowiednikiem czołowych członków Ligi Polskich Rodzin, za to jest cholernie uroczy i nie pozwala o sobie zapomnieć. Nawet wtedy, kiedy przebywa się w towarzystwie innych uroczych chłopców, którym nie jest obcy portal looksfery, wiedzą o co chodzi w polityce i potrafią zrobić dobre śniadanie. Źli chłopcy mają tą zaletę, że są przystojni. Niekiedy pod ich urokiem kryją się różne zachowania, które trzeba zaakceptować, bo walczenie z nimi byłoby jak walka Don Kichota z wiatrakiem. Albo próba ekranizacji „Złego” Tyrmanda.  Będąc w związku z mężczyzną takim jak Big od Carrie masz poczucie bezpieczeństwa i stabilności, co niekoniecznie da nam związek ze złym chłopcem. Dobra, może każda panna szuka poczucia bezpieczeństwa, ale dlaczego nie dopiero po trzydziestce? Monogamia umarła, może wtedy doczekamy się na jej wielki come back. Póki co jesteśmy niezależne i radzimy sobie same, więc nie trzeba nas ciągle trzymać za rękę. Korzystajmy z tego, że można wszystko i nie tylko w sferze literackiej. Jakieś społeczne klisze, które funkcjonują cały czas można włożyć między bajki i zapomnieć o tym, że faceci nie umieją się ubrać i wolą czystą wódkę niż cosmopolitan. I naprawdę źli chłopcy potrafią być w fajnym związku. Wychodzi im to nie gorzej niż facetom - ideałom jak Mr. Big.
Źli chłopcy są ironiczni i mili. Są czarujący i można z nimi porozmawiać o modzie, towarzyskich wydarzeniach i jeszcze potrafią mówić komplementy. Czasem otwierają drzwi i lubią te same filmy, co my. I chyba, dlatego tak bardzo ich lubimy. Redakcja zdecydowanie opowiada się za tym, żeby to oni rządzili światem.

czwartek, 5 lipca 2012

Jebać "Pokolenie Y"

      Przeraża mnie słowo „pokolenie”. To pojęcie w pewien sposób służy za pomoc do określenia swojej tożsamości. Ci, którzy są mocno zagubieni w świecie, jaki ich otacza i nie umieją znaleźć własnego „ja”, wzorce społeczne mają na nich zbyt duży wpływ i zamiast myśleć po swojemu myślą kliszami lub kopiują zachowania, są dzięki temu pojęciu uratowani.  Znam sporo takich osób i najczęściej cholernie mnie rozczarowują. Już nie muszą się sami określać, bo dookreśli ich termin pokolenia. Jeśli jestem danym pokoleniem, to mogę dążyć do tego, by być wzorcowym przedstawicielem mojej „grupy”. Po co mi własne zdanie i poczucie odrębności, no nie?
     Pokolenie Y przedstawiane według definicji to pracownicy dużych firm i korporacji. A w pierwszym założeniu mieli być niezależni, walczyć o swoje i technologię wykorzystywać do lepszego porozumienia się między sobą, utrzymywania kontaktów z ludźmi na całym świecie i szeroko rozumianego rozwoju. Nic z tego. Możemy poczytać o tym, że Pokolenie Y jest zamknięte.  Przestało być traktowane ideologicznie, a zaczęło być wykorzystywane do przedstawienia na rynku pracy. Pracodawcy rzekomo dają większą swobodę pracownikom, bo zatrudniani są lepsi w tym, co robią. Są wykształceni, chcą się uczyć i wiedzą, czego chcą. Chcą zarobić na fajne mieszkanie, fajne imprezy i dobry alkohol. O dobrych ciuchach nie wspominając, bo prawdziwy przedstawiciel tej generacji dobre ciuchy i sztuczny uśmiech musi mieć już na starcie. Wtedy można dostać pracę na chwilę, a mało komu zależy dzisiaj na stałym miejscu pracy. Zdobyć doświadczenie i iść dalej. Do konkurencji, albo do spowiedzi. Pokolenie iPoda. Najbardziej nieszczęśliwe z pokoleń, jakie definiowano.
      Nie odwiedza bibliotek. Nie pisze na kartkach. Nie kupuje gazet. Ale świetnie potrafi obsługiwać komputer. To rozwój w pracy jest jak najbardziej pożądany. Rozwój osobisty, nieco mniej. Przedstawiciel Pokolenia Y to idealny pracownik. Pewny siebie i nie zawsze przywiązany do swojej firmy. Niby klisza, ale to nie są pojedyncze przypadki.
Prognozy dla Pokolenia Y są bardzo nikłe. Bardzo fajnie, że obejmą kierownicze stanowiska, będą pracownikami miesiąca. Niech mają najfajniejsze aplikacje na iPhonach. Te, które dotyczą notowań, kursów i nowo otwartych klubów fitness. Ja mam aparat analogowy, czytam książki w wersji papierowej, często takie, które się rozpadają ze starości. Co dziwne, to ja jestem osobą, która wpadnie w depresję szybciej niż oni, chociaż wydaje się, że powinno być odwrotnie, bo stres, presja i życie z zegarkiem w ręku. Ale pokolenie Y w założeniu ma wyprane mózgi i myśli kliszami. Ktoś się może oburzyć, że upraszczam, ale proszę... Niezależny człowiek nie da się zdominować przez korpo, bo po swojemu interpretuje rzeczywistość. I nawet się cieszę, że czasem ona mnie przerasta. Znaczy to, że mimo teoretycznej przynależności do tego pokolenia nadal zachowuję własne zdanie i wrażliwość na świat.
                Nie chcę generalizować i nie czuję się lepsza. Nie utożsamiam się z Pokoleniem Y, bo nie mam potrzeby przynależności do grupy zwanej pokoleniem. Chcę wyrazić swoje zdanie i to robię. Jebać pokolenie Y póki mamy czas, bo za jakieś dziesięć lat obudzimy się w roku 1984 i wtedy będzie naprawdę śmiesznie. 

HOROSKOP, sprawdź co czeka Cię w lipcu!

Popijając mrożoną kawę redakcja odkryła, że posiada dar przepowiadania przyszłości. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wykorzystali tej umiejętności, szczególnie, że jest gorąco i wszyscy ludzie się rozpuszczają. Redakcja STYL MAG prezentuje horoskop na lipiec – bierzcie i jedzcie z tego wszyscy!

BARAN
Kariera: Nawet nie próbuj zostać raperem. Ten miesiąc zdecydowanie ku temu nie sprzyja. Za to sprawdzisz się w ogrodnictwie lub wulkanizacji.
Miłość: Nie zrażaj się jeśli okaże się, że Twój partner łysieje. Nadal jest dobry w łóżku. Samotne barany niech szukają w sierpniu. W lipcu nic z tego.
Zdrowie: Unikaj mrożonej kawy.
Rada miesiąca: Jeśli masz czerwony samochód – sprzedaj go.

BYK
Kariera: W karierze przeszkodzi Ci wiadomość o ciąży. Ale nie zrażaj się, za dziewięć miesięcy przejdzie.
Miłość: Miłości szukaj w okolicach Radomia. Jeśli się nie uda, wyjedź do Holandii. Byki będące w związku dowiedzą się o zdradzie partnera.
Zdrowie: Pij dużo wody gazowanej.
Rada miesiąca: Zrób coś dla siebie i idź do spowiedzi.

BLIŹNIĘTA
Kariera: Uważaj na zazdrosnych współpracowników, którzy chcą Ci odebrać awans. I tak właśnie Ciebie szef lubi najbardziej. Jeśli nie masz pracy, szukaj jej.
Miłość: Będzie gorąco. To najlepszy miesiąc na znalezienie atrakcyjnego jednorazowego partnera seksualnego. Bądź kilku.
Zdrowie: Pij mnie alkoholu. Szkodzi.
Rada miesiąca: Wytrzeźwiej.

RAK
Kariera: To najlepszy czas żeby zmienić pracę. Próbuj swoich sił jako dj.
Miłość: Czas na zmiany. Zmień partnera. Obecny związek może wpędzić Cię w depresję. Prawdziwa miłość jest bliżej niż Ci się wydaje…
Zdrowie: Unikaj podróży tramwajem. W ciasnym wagonie łatwo o zawał serca.
Rada miesiąca: Kup meble w Ikei.

LEW
Kariera: Życie do tej pory nie było dla Ciebie łaskawe, ale to się zmieni. Idealna praca dla Ciebie leży na ulicy. Czas wyjść z domu i po nią sięgnąć.
Miłość: Wydawało Ci się, że to niemożliwe, ale miłość znajdziesz na facebooku.
Zdrowie: Rzuć palenie. Szkodzi.
Rada miesiąca: Sport jest dla słabych. Zrezygnuj z niego.

WAGA
Kariera: Otrzymasz idealną propozycję pracy od Lwa. Nie ignoruj jej, jest warta zastanowienia. Powiedz tak.
Miłość: Przez żołądek do serca. Naucz się gotować. W innym wypadku pozostaniesz singlem.
Zdrowie: Zacznij uprawiać sport.
Rada miesiąca: Schudnij.

STRZELEC
Kariera: Przez żołądek do serca, a przez łóżko do awansu. Warto próbować, nic nie tracisz.
Miłość: Twój związek do fikcja. Czas z tym skończyć. Single mają szansę zakochać się w drugiej połowie lipca. Może Cię to zaskoczyć, ale idealnego partnera spotkasz w bibliotece.
Zdrowie: Seks bez zabezpieczenia to nie najlepszy pomysł.
Rada miesiąca: Uważaj na brunetów.

RYBY
Kariera: Wkrótce spełni się Twoje marzenie o karierze w przemyśle muzycznym. Próbuj sił jako dj.
Miłość: Poznasz przystojnego bruneta. Niewykluczone, że pracuje jako bramkarz w Twoim ulubionym klubie. Prawdopodobnie jest z Koluszek.
Zdrowie: Upały Ci nie służą. Pamiętaj aby zawsze nosić przy sobie butelkę wody mineralnej. Lub wódki.
Rada miesiąca: Powinieneś zmienić fryzurę, bo w obecnej nie jest Ci do twarzy.

WODNIK
Kariera: Wygrasz w totolotka. Rzuć studia. Nie są Ci potrzebne.
Miłość: Parę filmów porno sprawi, że szybko zapomniesz o swoim ostatnim zakochaniu. Spróbuj tego.
Zdrowie: Jesteś zdrów jak ryba. Uważaj na upały.
Rada miesiąca: Jedź na Mazury.

KOZIOROŻEC
Kariera: Czeka Cię kariera w przemyśle porno. Zostaniesz statystą, ale da się z tego wyżyć.
Miłość: Może czas na zmianę orientacji seksualnej? Przemyśl to. Jeśli nie chcesz, szukaj partnera w zoo. Poszczęści Ci się.
Zdrowie: To nie będzie dla Ciebie lekki czas. Koziorożce są podatne na anginą. Ubieraj się odpowiednio do pogody.
Rada miesiąca: Zastanów się nad sobą.

SKORPION
Kariera: Pomyśl o karierze w zawodzie fotografa. Jeśli nie wiesz co zrobić ze swoim życiem zostań paparazzi lub dj-em.
Miłość: Rozejrzyj się wokół. Miłość jest w zasięgu ręki. Wystarczy po nią sięgnąć. Nie bój się i zadzwoń.
Zdrowie: Odstaw wszelkie używki. Szkodzą.
Rada miesiąca: Uważaj na ludzi w dredach.

PANNA
Kariera: W pracy szykują się redukcje etatów, a Ty nie masz nic innego na oku. Zmień to jak najszybciej i kup poranną gazetę.
Miłość: Kolor skóry nie ma znaczenia.  Miłość nie wybiera.
Zdrowie: Idź na masaż lub zapisz się na siłownię.
Rada miesiąca: Pomyśl o wyjeździe zagranicę, na przykład na Ukrainę.

Chcesz więcej porad astrologicznych? Kontaktuj się z naszą Redakcją za pomocą facebooka.


środa, 20 czerwca 2012

Hipsteryzacja Rzeczywistości


Niewielkie miasto gdzieś w centralnej Polsce. Rodzina z tradycjami. Wiadomo, co niedziela msza i schabowy na obiad. Podczas jednego z takich właśnie spotkań najstarszy syn, który wyjechał studiować historię sztuki do większego miasta, zresztą duma rodziny, oświadcza nagle „jestem hipsterem”. Zapada cisza. Zupełnie jakby przyznał, że jest gejem albo choruje na anoreksję. Matka zaczyna płakać. Ojciec krzyczy, że na pewno da się to jakoś wyleczyć. Młodszy brat, uzależniony od internetu i fastfoodów patrzy na niego z pogardą. A on? Czuje ulgę. W końcu się przyznał. Ale czy słusznie?

Temat hipsterów jest ostatnio jednym z częściej poruszanych w sieci. Zwykle są oni obiektem żartów. Jednak większość osób wyśmiewających przedstawicieli tej subkultury nie ma najmniejszego pojęcia kogo tak naprawdę powinniśmy określać mianem hipstera. Tak więc jeżeli to określenie utożsamiasz z nastolatkiem w rajbanach i vansach, wyglądającym trochę na nerda, ale z lepszą stylówką to uważnie czytaj ten tekst, bo prawdopodobnie masz mylne wyobrażenie.
Sposób w jaki to pojęcie funkcjonuje na wszelkiego rodzaju stronach typu kwejk nie ma nic wspólnego z prawdą. Wśród realnych hipsterów rzadko spotka się nastolatków. Nie istnieje też jeden sposób ubierania się wskazujący na przynależność do tej grupy. Okulary – zerówki właściwie też już dawno przestały być ich atrybutem. Kim, więc tak naprawdę są hipsterzy?
Hipster to przede wszystkim osoba, która chce się wyróżniać. Fascynuje ją wszystko co jest inne i niepospolite. Często to co ludzie krytykują dla niego ma ogromne znaczenie, a jego poglądy są sprzeczne z tymi ogólnie przyjętymi. To w pewnym sensie współczesny mentalny rewolucjonista. Choć dokonuje takiej rewolucji jedynie w sobie. Nie obchodzi go jak żyją inni i jak oceniają jego zachowanie. On chce żyć po swojemu i tak właśnie robi. Za wszelką cenę chce wyjść poza obręb społeczeństwa dla którego głównym celem jest posiadanie stałej pracy, dziecka ze średnią 5.0 i wypielęgnowanego ogródka. On chce czegoś więcej. Robi to głównie dlatego, że nie godzi się na otaczającą go rzeczywistość. Nie lubi rozmawiać o bieżących sprawach takich jak pieniądze, zakupy czy Smoleńsk. Woli pomówić o sztuce współczesnej choćby i nic z niej nie rozumiał niż opowiadać ile zarabia czy co zjadł na śniadanie. Choćby zupełnie nie interesowała go moda zawsze wyróżnia się strojem. Zwykle studiuje humanistyczny bądź artystyczny kierunek, czasem dwa, a nawet trzy, bo wciąż nie może się zdecydować co chce robić w życiu. Przede wszystkim dlatego, że ma szerokie zainteresowania, których zakres stale się powiększa. Ciągle próbuje robić coś twórczego nawet jeżeli wszyscy wokół wmawiają mu, że nie ma talentu, bo wierzy w to, że człowiek powinien stale się rozwijać, a w końcu na pewno odnajdzie coś w czym okaże się naprawdę dobry. Hipsterzy często pracują w barach i klubach o nietypowych nazwach bądź w niespotykanych zawodach. To też freelancerzy, którzy nie wyobrażają sobie pracy dla korporacji, gdyż to zabiłoby ich kreatywność. Wolą nalewać piwo niż pracować ‘taśmowo’. Nieprawdziwy jest pogląd, że hipster nienawidzi wszystkiego co jest mainstreamowe. Istnieją przedstawiciele tej subkultury, którzy słuchają Rihanny, kupują w Zarze i czytają Pudelka. Za to potrafią oni idealnie zestawić to co popularne i komercyjne z tym co niszowe i wielu osobom zupełnie nieznane. A także kulturę wysoką z niską. Piwo spożywane na chodniku łączą z poezją Becketta, a noc w modnym klubie poprzedzają „biforem” w teatrze. Lubią „bywać” i nie kryją się ze swoją „innością”, a wręcz pokazują ją na każdym kroku. I wbrew pozorom nie jest to wcale w złym guście. Mitem jest też, że hipsterzy chcą wszystko poznać pierwsi. Choć lubią wszelkie nowinki techniczne to często wręcz przeciwnie wprowadzają modę na to co już przeminęło i już dawno zostało zapomniane. Choć można ich pomylić z tak zwanymi lanserami to różni ich od nich to, że sami na siebie pracują i nie utrzymują się z pensji rodziców, a także zainteresowania. Od współczesnych artystów różnią się tym, że nie są do końca ukierunkowani i zamiast w zadymionych pubach wolą przesiadywać w nowoczesnych barach. To bardzo specyficzna i zróżnicowana grupa, a każdy jej członek jest kompletnym indywiduum i może posiadać najróżniejsze cechy, których inny hipster nie byłby w stanie zaakceptować. Tym właśnie w dużej mierze różnią się od innych subkultur, o ile takie jeszcze dziś istnieją.
Mówi się, że hipster nigdy nie przyzna się do tego, że jest hipsterem. I nie jest tak dlatego, że nie zdaje sobie z tego sprawy, bo wie o tym świetnie. Hipsterem się zwykle zostaje z wyboru. Robi to jednak głównie z przekory, bądź z obawy przed reakcją społeczeństwa, które ma mylne pojęcie na temat „hipsterstwa” i określa tym mianem nie tych ludzi, których powinno się tak nazywać. Redakcja uważa, że krytyka tej grupy jest zupełnie bezpodstawna. Dlaczego mamy obrzucać błotem ludzi, którzy w dużej mierze podnoszą wskaźnik czytelnictwa w naszym kraju i jako nieliczni (poza studentami polonistyki) sięgają po młodą polską prozę, odwiedzają filharmonię, choć mało kto to dziś robi i nabijają oglądalność niszowych filmów? Czy jest w tym coś złego? To tak cholernie przykre, że dziś Internet ma nad nami taką władzę, że kochamy, nienawidzimy, krytykujemy, śmiejemy się z tego co pojawia się na popularnych portalach nie mając na dany temat podstawowej wiedzy tylko dlatego, że robią tak wszyscy. A mało kto chce dzisiaj odstawać. Nasza redakcja popiera hipsterów właśnie dlatego, że nie boją się być inni niż społeczeństwo. Zdecydowanie cenimy takie jednostki. Niezależnie czy należą do tej czy innej subkultury. Warto czasem nie iść za tłumem.